EN

6.05.2005 Wersja do druku

Jest tak, jak się wcale nie zdaje (fragm.)

Może nie intencje "wychowawcze", ale potrzeba zdiagnozowania sytuacji społecznej i psychologicznej młodego pokolenia, zderzonego z rzeczy­wistością, w której regulatorem stosun­ków są pieniądz, przemoc i przesłaniają­ce je frazesy, legły u podstaw wczesnej sztuki Bernarda-Marie Koltesa "Sallinger". Oto Rudzielec, chłopak z tzw. po­rządnej rodziny, popełnia samobójstwo. Utalentowany, wychowany, aby odnieść sukces, odchodzi na zawsze, bo chce im wszystkim, jak powiada, "dopieprzyć". Osieroceni rodzice, dziewczyna, rodzeń­stwo, koledzy zastanawiają się, dlaczego to zrobił. Oto punkt wyjścia "Sallingera" Koltesa, autora przedwcześnie zmarłego na AIDS (1989), który stał się guru dla swojej generacji i następców. Wściekle wyrzucał starszym obłudę, zdradę ideałów, zapatrzenie w fałszywe bożki. W "Sallingerze" pokazał buntownika (to bodaj jedyny punkt styczny z bohate­rem "Buszującego w zbożu" poza miej­scem akcji, czyli Nowym Jorkiem), który

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Jest tak, jak się wcale nie zdaje (fragm.)

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna nr 665

Autor:

Tomasz Miłkowski

Data:

06.05.2005

Realizacje repertuarowe