Może nie intencje "wychowawcze", ale potrzeba zdiagnozowania sytuacji społecznej i psychologicznej młodego pokolenia, zderzonego z rzeczywistością, w której regulatorem stosunków są pieniądz, przemoc i przesłaniające je frazesy, legły u podstaw wczesnej sztuki Bernarda-Marie Koltesa "Sallinger". Oto Rudzielec, chłopak z tzw. porządnej rodziny, popełnia samobójstwo. Utalentowany, wychowany, aby odnieść sukces, odchodzi na zawsze, bo chce im wszystkim, jak powiada, "dopieprzyć". Osieroceni rodzice, dziewczyna, rodzeństwo, koledzy zastanawiają się, dlaczego to zrobił. Oto punkt wyjścia "Sallingera" Koltesa, autora przedwcześnie zmarłego na AIDS (1989), który stał się guru dla swojej generacji i następców. Wściekle wyrzucał starszym obłudę, zdradę ideałów, zapatrzenie w fałszywe bożki. W "Sallingerze" pokazał buntownika (to bodaj jedyny punkt styczny z bohaterem "Buszującego w zbożu" poza miejscem akcji, czyli Nowym Jorkiem), który
Tytuł oryginalny
Jest tak, jak się wcale nie zdaje (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna nr 665