"Król Lear" w reż. Jacquesa Lassalle'a w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Jacques Lassalle wyreżyserował "Króla Leara", czytając uważnie tekst Szekspira i nie ulegając presji mody na tzw. pisanie dramatu na nowo, z silną i prymitywną aktualizacją na dzisiaj, co niestety obecnie często obserwujemy przy wystawieniach dzieł dramaturga. Szkoda tylko, że reżyser posłużył się tłumaczeniem Stanisława Barańczaka, które nierzadko rozmija się z wiernością wobec litery tekstu oryginalnego, bywa, że zmienia jego wymowę, a nawet stoi w sprzeczności z oryginałem. W każdym razie mnie ta specyficzna współczesność języka Barańczaka przeszkadza w odbiorze. Głównie dlatego, że banalizuje głębię problemu. Zresztą, Jacques Lassalle w programie do przedstawienia przyznaje, iż przekład ten go nie satysfakcjonuje. Dlaczego więc tak wybrał? Jest to spektakl z odniesieniami właściwie uniwersalnymi co do miejsca i ponadczasowymi co do czasu akcji. Lear Andrzeja Seweryna jest wprawdzie w pełni perfekcyjnie zagrany, ale pozostawia mnie