"Wieczór Trzech Króli"pod opieką pedagogiczną Jerzego Stuhra w PWST w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Można zdania Williama Szekspira publicznie wygłaszać, stojąc na głowie i nogami w żółtych łyżwach żonglując dwiema gołymi karlicami, z których jedna - Chinka - wydmuchuje z fioletowej dyni najświetniejsze utwory Louisa Armstronga, a druga - stara szamanka plemienia Apaczów - jajecznicę na świeżo narodzonych gepardziątkach w czaszce Yoricka pichci nad czarnym ogniem płonących piersi Naomi Campbell... Owszem, można tak. Nawet warto, bo forma czasem ocala. Ze studentami aktorstwa Jerzy Stuhr stworzył oto świeży "Wieczór Trzech Króli" Szekspira. Świeży na zewnątrz. Świeży formalnie, fasadowo, świeży jak zaskakujący pomysł przechowywania mąki w futerale po harmonijce ustnej. Ten "Wieczór...", będąc aktorskim dyplomem, wpisuje się w szereg porównywalnie zaskakujących form teatralnych, w które dziś na scenach nadwiślańskich Szekspira na siłę się wciska ku chwale mody na nowoczesne odświeżanie klasyki. Nie ma co daleko szukać. Był "Makbet