Proszę tylko nie mówić, że do kina na Nowym Mieście nikt by nie przychodził, że dojechać nie można i brak parkingu. Dobre kino z mądrze ułożonym repertuarem, wzbogacone o dodatkowy program imprez ściągnie widzów nawet na pustynię. Rynek Nowego Miasta to jedno z bardziej opustoszałych kulturalnie miejsc. Piękne, ale odwiedzane jedynie przez turystów. Gdyby Wars trafił w ręce dobrego gospodarza tętniłby życiem - z planem przeniesienia Teatru Kwadrat do budynku dawnego kina Wars polemizuje Beata Kęczkowska w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
Kina Wars nie ma już od niemal sześciu lat. Budynek i działkę Instytucja Filmowa "Max-Film" sprzedała prywatnej spółce deweloperskiej, która miała w tym miejscu zbudować apartamentowiec. Kryzys i wpisanie do rejestru zabytków układu urbanistycznego Nowego Miasta skomplikowały te plany i spółka chce tę działkę zamienić na inną, a teren wraz z Warsem przejęłoby miasto. Bynajmniej nie po to, żeby w tym miejscu ponownie otworzyć kino. Chce w Warsie ulokować bezdomny aktualnie Teatr Kwadrat. A ja zastanawiam się, gdzie wkrótce będziemy chodzili na filmy nieco ambitniejsze niż te, które serwują nam multipleksy przy centrach handlowych. Wars to kino jednosalowe wymagające generalnego remontu, ale z ogromnym potencjałem na to, by przerobić je na kilkusalowe, ze starannie opracowanym programem przeglądów, retrospektyw, z miejscem na wystawy, koncerty, kawiarnię, sklepik filmowy. Uczące, czym jest dobry film. Takiego kina w mieście brakuje. I taki pomys�