- Zawodowe życie dało mi znacznie więcej, niż oczekiwałem, będąc młodym człowiekiem - mówi warszawski aktor DANIEL OLBRYCHSKI.
Liliana Śnieg-Czaplewska: Czy 60-lecie to dobry pretekst do podsumowania? Gorszy niż 50-lecie, lepszy niż 70-lecie. Ale... może się mylę, może jest na odwrót, bo najważniejsze jest żyć? Daniel Olbrychski: Życie bywa trudne, ale, jak mówi Tołstoj, największym szczęściem życia jest życie. - Prawdziwe "dziecko szczęścia" z Pana. Głośny debiut, pasmo ról arcydzieł u boku gwiazd i pod okiem mistrzów, światowe festiwale i znaczący dorobek. No i wychodzi na to, że rozmawiam z dobrem narodowym Polaków. Mówiąc to, pani się uśmiecha. Ja też się uśmiecham. To znaczy, że mamy właściwy stosunek do tej śmiałej tezy. Proszę o następne pytanie. - Ale nie narzeka Pan na los? Grzeszyłbym. Nie mogę narzekać na nic, co mnie spotkało w moim zawodowym życiu. A życie osobiste? Jest co wspominać. Nabrałem na stare lata przekonania, że coś trwałego może łączyć kobietę i mężczyznę i wierzę, że związki z dziećmi mogą stać się pociechą