Pochodzi z Petersburga. Jej drugi dom to Toruń. Jest wykładowczynią w Studium Aktorskim przy olsztyńskim Teatrze Jaracza oraz instruktorką pracowni tańca Pryzmat. Oprowadza też wycieczki. A miała zostać drugą Marią Skłodowską-Curie. Z Tatianą Asmotkową, choreografką, rozmawia Ewa Mazgal w Gazecie Olsztyńskiej
W Rosji tradycje baletowe są ogromne. W ubiegłym roku zmarta primabalerina wszech czasów i legenda rosyjskiej szkoły tańca Maja Plisiecka. W tym roku na ekrany kin wejdą dwa ciekawe rosyjskie filmy. Pierwszy to historia Matyldy Krzesińskiej (1872-1971), primabaleriny Teatru Maryjskiego oraz kochanki cara i wielkich książąt z dynastii Romanowów. Drugi film będzie opowiadał o teatrze Bol-szoj. Czy w pani rodzinie były tradycje baletowe? - Żadnych, oprócz tych, o których pani powiedziała. Poza tym w Rosji wszyscy przechodzą przez lekcje tańca w szkołach. Rytmika jest obowiązkowa. I pani od razu poczuła, że taniec to jest to, co chce pani robić w życiu? - Nie poczułam. Oddano mnie na lekcje tańca do najbliższego domu kultury, bo podobno dziwnie chodziłam, kiedy byłam mała. Podobno idąc, podskakiwałam. Taniec miał to zmienić. I co? - I nic. Dopiero w wieku 10 lat zainteresowałam się świadomie tańcem. Wtedy przeżyłam pierwszy kryzys, bo wyrzucon