- Jest Pan laureatem "Złotego Ekranu". Przyznano go Panu za reżyserię telewizyjnego widowiska według "Ferdydurke" Gombrowicza. Czy spodziewał się Pan tego wyróżnienia? - Nie. Cieszy mnie ono zwłaszcza z uwagi na reprezentatywny skład jury. - Co daje Panu telewizja, że od piętnastu już lat jest Pan jej wierny i zrealizował dla niej dwadzieścia widowisk? - Przypuszczam, że telewizyjna technika tworzenia odpowiada i mojemu temperamentowi. Nie jest tak pracochłonna i uciążliwa jak kręcenie filmu, a z drugiej strony pozwala nad całością materiału panować precyzyjniej niż w teatrze. Myślę też, że proporcja między obrazem a słowem - w telewizji słowo jest ważniejsze niż w kinie - zawsze mi odpowiadała. - Reżyser widowisk telewizyjnych, kto to taki? - Najłatwiej odpowiedzieć odróżniając go od reżyserów teatru i filmu. W teatrze jest on rodzajem trenera, organizatora ogólnej koncepcji. Ale po premierze pozostaje mu tylko cieszyć się lub martw
Tytuł oryginalny
Jeśli coś może pójśc źle, to pójdzie - mówi Maciej Wojtyszko
Źródło:
Materiał nadesłany
"Dziennik Ludowy" nr 43