"Oresteja" w reż. Jana Klaty na Dużej Scenie Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie. Pisze Agnieszka Fryz-Więcek.
"Natrząsasz się, bóg młody, z dawnych, starych bóstw" - wbrew pozorom nie jest to komentarz tej części publiczności, do której nie trafia teatralny język Jana Klaty, ale pochodzący z finału Orestei (w tłumaczeniu Stefana Srebrnego) lament Erynii, z których rąk "młody bóg" Apollo wyrwał matkobójcę Orestesa. Głosy ateńskiego ludu, który osądzał czyn Orestesa, rozłożyły się równo, jednak Atena - jak wiadomo - zawyrokowała na jego korzyść. Prześladujące mordercę Erynie, decyzją bogini w finale tragedii zamienione zostają w opiekuńcze Eumenidy - łańcuch krwawej zemsty zostaje przerwany, demokracja i pokój triumfują. Tyle Ajschylos, który w ten sposób, jak donoszą znawcy tematu, gloryfikuje nowy społeczny ład w Atenach. Przedstawieniu Jana Klaty daleko do takiego konstruktywnego optymizmu, co zostaje zakomunikowane wprost w wieńczącym całość monologu Orestesa zaczerpniętym z Materiałów do "Medei" Heinera Mullera: "(...) W mundurac