Festiwal odbywał się w trakcie przebudowy, a organizatorzy musieli sobie radzić bez dużej sceny - XXVI Ogólnopolski Festiwal Teatrów Lalek w Opolu podsumowuje Agata Drwięga z Nowej Siły Krytycznej.
Podobnie jak poznańskie KON-TEKSTY, Ogólnopolski Festiwal Teatrów Lalek w Opolu tym razem odbył się wiosną. Impreza była szczególna także z innych powodów. Przede wszystkim niezwykłym przeżyciem jest uczestnictwo w festiwalu dziejącym się w praktycznie nieistniejącym teatrze. Główny budynek OTLiA został zburzony, dziurawe ściany straszą przechodniów, a droga do Małej Sceny wiedzie przez bramy i podwórka sąsiadujących z teatrem bloków. W związku z remontem, zapowiadający spektakle Krzysztof Jarota i Miłosz Konieczny (aktorzy OTLiA) występowali w robotniczych spodniach i kaskach oraz odblaskowych kamizelkach z napisem "Teatr w przebudowie". Ich wprowadzenia, ku uciesze widzów, nawiązywały do prac budowlanych. Ubolewam, że aktorom nie przyznano żadnego wyróżnienia za role konferansjerów-roboli. Zasłużyli na nie. To, że większość nagród jury podzieliło między dwa skrajnie odmienne przedstawienia, wydaje mi się symptomatyczne. "Złoty klucz"