- Kiedy się sięga po taki utwór jak "Wyzwolenie", to nie ma w tym przypadku. Dramat Wyspiańskiego jest potrzebny, żeby nami potrząsnąć - mówi Jerzy Trela przed premierą "Wyzwolenia" Wyspiańskiego w reżyserii Anny Augustynowicz w Teatrze Polskim w Warszawie, w rozmowie z Dorotą Wyżyńską w Gazecie Wyborczej. Premiera 29 stycznia.
Dorota Wyżyńska: To kolejne pana "Wyzwolenie". Po głośnym spektaklu z 1974 roku w reżyserii Konrada Swinarskiego ze Starego Teatru w Krakowie grał pan jeszcze w kilku innych inscenizacjach, czasem pojawiał się symbolicznie. Jerzy Trela: Nie było ich aż tak dużo. Grałem w telewizyjnym "Wyzwoleniu" Macieja Prusa, w "Wyzwoleniu" Mikołaja Grabowskiego w Starym Teatrze, kilka lat temu wziąłem udział w "Wyzwoleniu" w Teatrze na Woli. Wystąpiłem w słuchowisku radiowym Agaty Dudy-Gracz. Oczywiście najbliższe będzie mi zawsze "Wyzwolenie" Konrada Swinarskiego, w którym grałem Konrada przez 10 lat. Zwykle decydowałem się na udział w tych spektaklach, żeby zobaczyć, co reżyser ma do powiedzenia na temat "Wyzwolenia", które ja znam dość dobrze. Wszyscy mówią, że jestem za skromny. Raz mogę sobie pozwolić na próżność, prawda? "Wyzwolenie" znam bardzo dobrze. Obecna inscenizacja powstaje z okazji 106-lecia Teatru Polskiego i z okazji 150. rocznicy u