"Don Pasquale" Gaetano Donizettiego w reż. Jerzego Stuhra w Operze Krakowskiej w Krakowie. Pisze Magda Huzarska - Szumiec w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Uwielbiam w operze jej sztuczność - śpiewaków udających bogów, królów, rycerzy; śpiewaczki w strojach księżniczek, dam, a w najgorszym razie służących. Uwielbiam, kiedy opowiadają niestworzone historie, które mnie porywają, choć często za grosz w nich logiki, a nawet sensu. Daję się ponieść muzyce, niebywałym głosom artystów... Ale pod jednym warunkiem, że reżyser nie popsuje mi przyjemności, starając się urealnić sceniczne sytuacje, czy to za pomocą tanich, nieporadnych chwytów aktorskich czy też scenografii rodem z XIX-wiecznych bud teatralnych. Debiutujący w Operze Krakowskiej Jerzy Stuhr uniknął tych pułapek. W "Don Pasquale" Donizettiego, nie wyrzekając się sztuczności operowego świata, dołożył do niego dodatkowy walor, prowadząc śpiewaków twardą ręką reżysera teatralnego i nakłaniając ich nie tylko do prezentacji pięknych arii i duetów, ale też do założenia lekkiej, komediowej maski, rodem z najlepszej włoskiej tradycji