- Ludzie dojrzali mają się do czego odwołać. A młodym metodycznie się wmawia, że przeszłość to zdrada i fałsz i trzeba ją stworzyć na nowo - mówi Jerzy Stuhr w rozmowie z Marią Malatyńską w Gazecie Krakowskiej.
Oboje mamy za sobą różne pedagogiczne doświadczenia. Pan na pewno dużo większe od moich. Ale czy zauważył Pan, że wygodniej i lepiej rozmawia się z ludźmi dojrzałymi niż z młodzieżą? Może to różnica doświadczeń? - Bo ludzie dojrzali mają się do czego odwołać. A młodym metodycznie się wmawia, że przeszłość to zdrada i fałsz i trzeba ją stworzyć na nowo. O tej gigantycznej różnicy w odbiorze świata myślę co jakiś czas, gdy wybuchają różne afery i skandale, jak ta dosyć już dawna dotycząca listowego "spadku" po Kiszczaku. Pamiętam, jak Krzyśka Kieślowskiego, który nie był w partii, środowisko wysyłało do Kiszczaka, bo Kiszczak się tylko z nim liczył. Magnetyzm Kieślowskiego był taki, że on szedł, bo wiedział, że idzie w słusznej sprawie: bronić Andrzeja Wajdy, Ryszarda Bugajskiego, aresztowanych kolegów... On szedł i nie bał się. Ale też ten Kiszczak z innym nie chciał gadać. Ja na własnej skórze mogłem po