- Teatr się zmienia. Tych "klasycznych Szekspirów" nie znajdzie się tak łatwo. To, że się dopisuje, zmienia, łączy kilka sztuk w jedno, to zjawisko dzisiaj powszechne. Niepokojące jest to, że często te dopiski są na żenującym poziomie. O wiele lepiej jest np. w Niemczech, gdzie dramaturgami są osoby, które mają niezależną karierę literacką i w dodatku ich pisarstwo cechuje wielka kultura literacka. Natomiast dzisiaj w Polsce jest to najczęściej bełkot, a że reżyserom się to podoba, to już inna kwestia - mówi Jerzy Limon, dyrektor Festiwalu Szekspirowskiego i Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego.
Katarzyna Wysocka, Piotr Wyszomirski: Jak udało się zrealizować tegoroczne założenia festiwalowe? Jerzy Limon*: W znacznym stopniu udało się. Chcieliśmy zaprosić jeszcze kilka przedstawień, ale się nie powiodło. Powtarzam to co roku: różne są tego przyczyny. Czasem teatry nie przyjeżdżają ze względu na swój kalendarz, czasem są to względy finansowe, czasem nasza scena nie spełnia określonych warunków. Chcieliśmy przywieźć "Hamleta" z Moskwy, ale okazało się, że instalacja na scenie trwałaby 4-5 dni, a dodatkowo musielibyśmy pożyczyć sprzęt za około 200-300 tysięcy złotych. Kiedy przyjedzie Schaubühne? - W przyszłym roku z "Ryszardem III", może z "Hamletem", jeżeli będą go jeszcze mieli w repertuarze. Negocjowaliśmy z nimi, aby przyjechali w tym roku, ale wyszło jakieś nieporozumienie i przyjadą w przyszłym. Nigdy nie można osiągnąć całkowitego spełnienia. (uśmiech) W przeszłości bywały festiwale z kluczem, tematem