Gdy umiera ktoś bliski, szanowany, uwielbiany, Mistrz i Guru dla kilku pokoleń, czas się zatrzymuje i kończy epoka - pisze Sławomir Kitowski, autor książek i albumów o historii Gdyni, szef promocji i wydawnictw Teatru Muzycznego w latach 1984-1991.
Trudno jest pisać wspomnienie o kimś, dla kogo nie starcza miary do oceny talentów i dorobku artystycznego, o kimś tak wybitnym i zasłużonym dla polskiej kultury, a w szczególności dla Gdyni i Wybrzeża. Uważam, że ranga dokonań Jerzego Gruzy w kulturze polskiej XX wieku, jest tej miary, co Eugeniusza Kwiatkowskiego w polityce gospodarczej Drugiej Rzeczypospolitej. Jerzy Gruza był prekursorem i pionierem w wielu dziedzinach twórczości - jak telewizyjne programy rozrywkowe, teatr telewizji, klasyka, komedia, w końcu teatr muzyczny i musicale. To renesansowa osobowość na skalę talentu Stanisława Wyspiańskiego - poety, dramaturga, malarza, scenografa, inscenizatora i reformatora teatru. Na podsumowanie dokonań przyjdzie czas, z upływem lat i z odpowiednim dystansem lepiej dostrzega się pewne zjawiska. Ta odwieczna prawda dotyczy człowieka, który w największym stopniu stworzył markę i legendę Teatru Muzycznego w Gdyni. Tym wspomnieniem pragnę złożyć hołd