Odpowiadając na prośbę redakcji natemat.pl spróbuję się odnieść do tekstu Jacka Poniedziałka "Polityka kulturalna na dnie". Zgadzam się z autorem, że nasz teatr jest wizytówką i dumą Polski. I to od ponad 50 lat. Grotowskiego i Kantora podziwiał cały świat.
Szajna i Tomaszewski łamali stereotypy. Zespół Starego Teatru okrążył kilka razy kulę ziemską. Byłem z nimi. Graliśmy spektakle Wajdy, Jarockiego, Swinarskiego i później Lupy. Do naszej garderoby w Londynie i Nowym Jorku przychodzili z gratulacjami najwspanialsi artyści tamtych czasów. Mógłbym napisać opowiadanie o naszych podróżach i pewnie to zrobię. O grzałkach, konserwach, kilkudolarowych dietach, starych autobusach, marnych hotelach i dziewczynach, które pozwalały nam przeżyć. I o sukcesach, od których pęczniały nam głowy. Starczy. Koledzy z innych teatrów mogą dopisywać rozdziały do tej opowieści. Gdy w 1989 roku zostałem dyrektorem Teatru Ludowego powtórzyłem część tej trasy ze spektaklami Jerzego Stuhra, Eli Krywszy i moimi projektami terapeutycznymi. Od Chicago do Ułan Ude przez Londyn, Edynburg, Wiedeń, Barcelonę, Monachium, Essen, Hamburg, Bremę, Wilno, Kijów, Lwów, Bańską Bystrzycę. Promujemy polską sztukę i Kraków.