- Żeby zostać dobrym tłumaczem, człowiek musi sobie uświadomić, że na razie jest tylko amatorem - mówi Jerzy Czech, tłumacz, poeta i publicysta, w rozmowie z Anną Żebrowską w Gazecie Wyborczej.
Anna Żebrowska: Jak to się stało, że doktor matematyki został tłumaczem literatury rosyjskiej? Jerzy Czech: Odwrócę pytanie: dlaczego ktoś z ambicjami literackimi wybrał studia matematyczne? To proste: był rok 1969, paskudny czas pomarcowy, szukałem czegoś apolitycznego. Dodaj do tego świetną nauczycielkę matematyki i masz odpowiedź. Matematyka dała mi to, co innym zazwyczaj daje filozofia - umiejętność porządkowania świata. A przy tym nie musiałem pisać rozpraw filologicznych typu "Motyw nogi w prozie Schulza". Twój ideał tłumacza Tadeusz Boy-Żeleński też nie był filologiem, tylko lekarzem. - Filolog to zgodnie z nazwą ktoś, kto "kocha słowo"; tymczasem wielu filologów kocha je wyraźnie bez wzajemności. Kiedy czytam różne uniwersyteckie głupstwa, dziękuję Bogu, że poznawałem literaturę jako wolny strzelec. Pozwalam sobie na wiele, ale to nie bezmyślne burzenie tradycji. Nie, właśnie jej znajomość i terminowanie u mistrzów da