To była scena w "Marii Stuart" w Narodowym, {#os#5850}Eichlerówna{/#} schodziła wolno po schodach...Wiele lat upłynęło, obejrzałem od tego czasu setki przedstawień, a tę scenę schodzenia ze schodów ciągle się pamięta. Tak jak zapamięta się scenę wspinania się po schodach Jenny w jej wykonaniu, w bardzo niedobrej adaptacji powieści Caldwella, granej w Teatrze Dramatycznym. W tamtej scenie artystka mogła grać nie tylko ciałem ale i twarzą. Tu gra wyłącznie ciałem, plecami, ociężałością stawianych stóp. Jenny Eichlerówny ugina się w tej scenie pod brzemieniem wszystkich nieprawości świata. Ale nawet Eichlerówna nie mogła uratować przedstawienia. Ani reżyser, Witold {#os#170}Skaruch{/#}. Adaptacja narzuciła przedstawieniu kilka różnych, sprzecznych poetyk i konwencji, odbiegając tu od powieści, tak bardzo przecież jednolitej i jednorodnej. Akt pierwszy, to satyryczna komedia obyczajowa, ukazująca brzydką twarz małego miastecz
Tytuł oryginalny
Jenny
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Powszechne nr 180