EN

22.09.1968 Wersja do druku

Jenny

Można by przy okazji tej adaptacji wytoczyć raz jesz­cze wszystkie obiekcje, jakie budzi przenoszenie na scenę dziel nie dla sceny pisanych. Z powieści Erskine Caldwella pozostał zaledwie szkielet fa­buły, ulotniło się natomiast to wszystko, co autora "Poletka Pana Boga" i "Drogi tytonio­wej" stawia w czołówce pi­sarzy Stanów Zjednoczonych. Adaptacja zawsze gubi takie sprawy jak właściwości języ­ka i toku narracji, odautorską refleksję, komentarz wycho­dzący poza ramy powieściowej akcji. A przy tym adaptacja "Jenny" zrobiona przez Zofię Jaburkową (według przekładu Krystyny Tarnowskiej) nie jest wcale zła, przeciwnie: ma sporo zalet, pozwala na stwo­rzenie sprawnego spektaklu o zwartej budowie, tyle, że z Caldwella niewiele pozostało. Można by tę pozycję uznać za niepotrzebną, gdyby nie Irena Eichlerówna. Nie widu­jemy na scenie tej wspaniałej aktorki nazbyt często. A już od bardzo dawna nie widzie­liśmy jej w roli współczesnej. Eichlerówn

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Zwierciadło nr 38

Autor:

EL.ŻM.

Data:

22.09.1968

Realizacje repertuarowe