- Czuję się jak zużyty but wyrzucony na śmietnik! - mówi aktorka Marta Łącka [na zdjęciu]. Zwolniono ją z Teatru im. Norwida po 27 latach pracy. Padła ofiarą wizji nowego dyrektora artystycznego Wojtka Klemma. Aktorka zarzuca dyrekcji mobbing i żąda 100 tysięcy złotych odszkodowania.
Marta Łącka pracowała w jeleniogórskim teatrze całe swoje zawodowe życie, jest ceniona i szanowana, ale ostatnio grała niewiele - tylko w "Trans-Atlantyku". Gdy okazało się, że przyjdzie nowy dyrektor artystyczny, chciała go zapytać o swoje losy. Tym bardziej, że się jej nie przelewało. Na etacie miała 1390 złotych brutto, czyli na rękę około 1100, ale za samo mieszkanie płaciła ponad 400. Za udział w każdym spektaklu mogła liczyć na co najmniej sto złotych. To także, poza ambicjami artystycznymi, było dla niej bardzo ważne. - Żyłam w nędzy. Ileż można zaciskać pasa?! - mówi. Miała nadzieję, że nowy szef da jej szansę na odbicie się od dna. Podczas pierwszej rozmowy z Klemmem odniosła wrażenie, że nie jest u niego przegrana. To było jeszcze zanim Wojtek Klemm podpisał kontrakt po wygranym konkursie. Gdyby wcześniej ujawnił, że zamierza kogoś zwolnić, jego szanse na zwycięstwo mogłyby się zmniejszyć. - Lęk wśród aktoró