To spod jego pióra wyszła postać organisty i grabarza ze Złotopolic, Antoniego Pereszczaki. Tej postaci aktor, ŻENIA PRIWIEZIENCEW, dał całego siebie - o zmarłym w ubiegłym tygodniu artyście pisze Grazyna Korzeniowska.
Eugeniusz Priwieziencew [na zdjęciu] zmarł na boreliozę. Śmierć przyszła nagle. A wszystkiemu winne kleszcze. Żenia nie żyje. Tak nazwali go wszyscy. Bliscy, przyjaciele, znajomi. Nazywał się Eugeniusz Priwieziencew. Miał 59 lat, żonę i czwórkę dzieci. - Za młody był jeszcze, by umierać. Wielka szkoda - mówi Jan Purzycki, scenarzysta serialu "Złotopolscy". To spod jego pióra wyszła postać organisty i grabarza ze Złotopolic, Antoniego Pereszczaki. Tej postaci aktor, Żenia Priwieziencew, dał całego siebie. Pokochali go telewidzowie. Gdy pojawiał się jako Antoni, w za małym kapeluszu i przyciasnym paletku, pełen pasji, nierzadko furii, był niepowtarzalny. - Często przerywaliśmy ujęcie, bo pękaliśmy ze śmiechu. To była genialna zabawa - mówi Bartłomiej Topa, grający Zenka Pereszczakę, bratanka Antoniego. - Myślę, że wymiar mojej postaci zawdzięczam właśnie jemu - dodaje skromnie. "Syberyjski" kleszcz Żeńka od lat walczył z boreli