EN

20.11.2006 Wersja do druku

Jedno pytanie do Jerzego Sthura

- Coraz mi trudniej w teatrze uwierzyć. Bo choć zawsze ceniłem umiejętność stwarzania w teatrze iluzji, to jednak widzę, że nie ma już takich genialnych rzemieślników teatru, którzy tę iluzję potrafią stwarzać, takich, jak Tadeusz Łomnicki, który wciągał mnie w swoją magię. Mnie może dwa - trzy razy w życiu też się to udało - mówi Jerzy Stuhr w rozmowie z Marią Malatyńską w Gazecie Krakowskiej.

Wyrwałam Pana na chwilę wprost "z ramion" Becketta, czyli z prób szwajcarskiej sztuki "Drugi upadek albo Godot akt III". Przygotowuje Pan w Szkole Teatralnej, razem z Jerzym Trelą, tę jakąś dziwną "wariację" na nieśmiertelnym dramacie "Czekając na Godota", nazywając tę pracę już w założeniu pastiszem. Czy jest to tylko działanie okolicznościowe, czyli przypomnienie, że kończy się Rok Beckettowski i my tu w Szkole też zaznaczamy swoją obecność? Czy też są to odniesienia do autorytetów teatralnych, pokazujące ciągłość teatralną, własne ustosunkowanie się do tradycji? Albo nawet jest to ciepłe przypomnienie kochanych postaci, bo w tej chwili niemal nie ma różnicy merytorycznej między Beckettem a Godotem. Zarówno autor, jak i jego bohater stali się podobnymi pojęciami z kręgu wielkiej, klasycznej fikcji. Wiecznym punktem odniesienia. W tym pytaniu jest kilka nurtów. Czasem zauważam, że wyszukiwanie tematów kiedyś wymyślonych i obrabianie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Jedno pytanie do Jerzego Sthura

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Krakowska Nr 269/18/19.11.06

Autor:

Maria Malatyńska

Data:

20.11.2006

Realizacje repertuarowe