"Wariat i zakonnica" w reż. Michała Rzepki w Teatrze Małym w Manufakturze. Pisze Łukasz Kaczyński w Polsce Dzienniku Łódzkim.
Po raz trzeci w swej historii łódzki Teatr Mały sięga po sztukę teatru absurdu. Po Mrożku i Ionesco przyszła pora na Stanisława Ignacego Witkiewicza, którego "Wariata i zakonnicę" wyreżyserował Michał Rzepka. W zdziwienie wprowadzić mogą zwłaszcza pierwsze sceny spektaklu, grane tak blisko konwencji naturalistycznej, nieznośnej dla Witkacego. Zbyt wiele w nich troski, by uprawdopodobnić i uczynić bliskimi widzowi sytuację poety osadzonego w domu dla wariatów "Pod Zdechłym Zajączkiem" Mieczysława Walpurga i jego relacje z niewinną, choć skrywającą sekret z przeszłości siostrą Anną. Zbyt wiele dbałośc o psychologiczną konsekwencję w budowaniu charakterów postaci i następstwo zdarzeń. Reżyser Michał Rzepka usadowił publiczność dookoła pola gry, na wzór medycznych sal wykładowych. Pomysł to celny, cenny (wreszcie ktoś zdecydował poeksperymentować ze sceną "Małego", czekamy na więcej) i współgrający z treścią sztuki. Jednak