Już dawno zapomniałem, że robię spektakl o Leszku Millerze. Teraz to raczej moralitet inspirowany biografią żyjącego polityka. To raczej opowieść o "everymanie" niż o konkretnym człowieku, pokazanie mechanizmów władzy" - powiedział Jacek {#os#6175}Głomb{/#} w jednym z wywiadów, tłumacząc, że przedstawienie "Obywatela M." jako sztuki o Leszku Millerze było głównie chwytem marketingowym. Na ile te zamierzenia udało się zrealizować, czy przedstawienie jest rzeczywiście moralitetem o uniwersalnym przesianiu? Hm... trudne pytanie. Bo "Obywatel M. - Historyja" jest sztuką długą jak partyjny zjazd w Żyrardowie. Długą i równie interesującą. Czyli po prostu nudną? - zapytacie. Niekoniecznie. Pójdźcie kiedyś na taki zjazd, obejrzyjcie krawaty mówców i napijcie się pod stołem wódki z sekretarzem, a wrócicie do domu setnie ubawieni. Wszak wszystko na tym świecie zależy od punktu widzenia i interpretacji. A właśnie możliwo
Tytuł oryginalny
Jedna taka historyja
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu Nr 82