Schulz nie byłby zadowolony - o spektaklu "Sanatorium pod Klepsydrą" w reż. Julii Wernio w olsztyńskim Teatrze Jaracza pisze Ada Romanowska z Nowej Siły Krytycznej.
Najpiękniejsza jest noga - męska noga w złotym bucie. Naga łydka należy do Grzegorza Gromka, który wciela się w rolę Szloma i pojawia się na scenie w białych spodniach - niczym w dresie. Zagryza wykałaczkę, spina mięśnie, wypina brodę do przodu i udaje macho. Spojrzenie ma diabelskie, nieskalane myśleniem, sprawia wrażenie, jakby przed chwilą zszedł ze stadionowych trybun. Jeszcze para bucha mu z nosa, jeszcze oddech ma przyśpieszony. Ale pozory mylą - Szloma mimo iż w twardej skorupie, umysł ma intelektualisty. Zachwycają go rysunki Józefa (Marek Szkoda), co powoduje jego metamorfozę. Rozpływa się za sprawą sprawnej kreski bohatera - z potwora przeistacza się w filozofa. Tępe ruchy zamienia w delikatne, miękkie gesty, a złoty but wyjęty z walizki rozbudza w nim erotyczne zmysły. I to jest najciekawsza scena "Sanatorium pod Klepsydrą". Najciekawsza, bo w tej chwili publiczność ożywa. Wcześniej i później przysypia. Dlaczego? Jeśli spektakl m