"Persona. Ciało Simone" w warszawskim Dramatycznym robi karierę z powodów nie tylko teatralnych - pisze Tadeusz Nyczek w Przekroju.
Krystian Lupa już od jakiegoś czasu próbuje rozwiązać kwadraturę koła: jak wyjść z teatru, jednocześnie w nim zostając. Jakby przestał lubić teatr tak długo będący dla niego całym światem. Kiedyś zamykał pudełko sceniczne różnymi ramami. Oddzielał aktorów od widowni przezroczystymi zasłonami z gazy, budował wysmakowane dekoracje tworzące wyrazisty i osobny świat, piękny i niepowtarzalny. Teraz traktuje teatralność, więc sztuczność, złudzenie i fałsz, jako problem do powtórnej dyskusji. Dekoracje są coraz częściej tylko cytatami z innej, realnej rzeczywistości produkującej artefakty sztuki. Na przykład konkretnymi pracowniami artystycznymi ("Factory 2"), pustymi i zdegradowanymi studiami filmowymi ("Persona. Marilyn") albo salami prób w teatrze ("Persona. Ciało Simone"). Ta ostatnia dekoracja to zresztą autocytat, bo jest niemal kopią tamtego studia z "Marilyn". Aktorzy zachowują się tak, jakby nie wychodzili z teatru i nadal nad czymś