EN

9.09.1988 Wersja do druku

Jeden portret jeden los

Znakomita jest oprawa sceny: {#os#1117}Jerzy Juk-Kowarski{/#} podniósł do ponadrealnej wysokości trupioblade ściany pokoju, w jednej wyciął drzwi, w drugiej okno, skąd w finale błyśnie smuga światła, na centralnej zaś, gdy w pierwszej scenie cichnie dobywający się z ciem­ności głos, krwawą czerwienią przez moment zajaśnieje portret Nauczy­ciela Ludzkości. Totem pozostanie już tylko ślad po portrecie, na tyle jednak trwały, by nie pozwolił zapomnieć, kto jest niewidocznym, lecz ciągle obecnym sprawcą działań. Tak więc Stalin, lapidarnie, lecz wy­mownie został upostaciowiony, jego "duch" ciąży nad Bartodziejem i Anatolem, w ogóle - losem Mrożkowego pokolenia, bo "Portret" to sztuka o klęsce pokolenia, a nie - jak można by z pozoru sądzić - o stalinizmie jako takim. Nie należy zatem, wybierając się do Starego Te­atru, spodziewać się, że oto wciągnięci zostaniemy w nurt politycznych rewindykacji: tu się nie odkrywa "białych plam", tu pr�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Jeden portret jeden los

Źródło:

Materiał nadesłany

Tygodnik Tak i Nie Nr 37

Autor:

Krzysztof Karwat

Data:

09.09.1988

Realizacje repertuarowe