Jedno jest pewne - ci, którzy obejrzeli spektakl pamiętać będą o nim przez wiele dni - spektaklu "Jeden dzień" w reż. Bogdana Hussakowskiego w Teatrze Śląskim w Katowicach pisze Anna Wróblowska z Nowej Siły Krytycznej.
Po wydarzeniach drugiej wojny światowej zaistnienie czystej tragedii jako gatunku literacko-teatralnego stało się niemożliwe. Prawdę tę potwierdza sztuka Petera Nicholsa "Jeden dzień", której premiera odbyła się 15 grudnia w Teatrze Śląskim im. Wyspiańskiego w Katowicach. Jak opowiedzieć dramatyczną historię małżeństwa wychowującego upośledzone, niezdolne do samodzielnej egzystencji dziecko, nie popadając w patos i ckliwość? Nichols uniknął niestrawnej psychodramy ograniczającej się do wylewania żalu i goryczy rodziców, wprowadzając do tekstu duże dawki komizmu - zarówno w interakcjach między postaciami, jak i w komunikacji z widzem, każąc aktorom wygłaszać kwestie komentujące sam tekst dramatyczny, jak np. wypowiedziane przez Grace (Maria Stokowska) zdanie: "Nie lubię sztuk, w których używa się wyrazów", komentujące użycie słowa "dupa" przez inną bohaterkę. Te krótkie wstawki humorystyczne pozwalają choć na chwilę odetchnąć widz