"Calineczka" w reż. Przemysława Jaszczaka w Teatrze im. Andersena w Lublinie. Pisze Sylwia Hejno w Polsce Kurierze Lubelskim.
Jakim cudem istotka, która mieści się w kieszeni, może udźwignąć pragnienia tłumu osób? "Calineczka" w reżyserii Przemysława Jaszczaka w Teatrze Andersena jest mądrą przypowieścią dla dzieci, aby nie bały się samodzielności, oraz dla rodziców, którzy traktują dzieci jako remedium na własną samotność. Kwiat z egoizmu Jaka jest historia narodzin Calineczki? Trawiona melancholią kobieta przychodzi po pomoc do zielarki. Nie może spać, ma napady lęku, niepokojące myśli kłębią się w jej głowie i nie chce jej się żyć. Dostaje ziarenko, z którego ma wyrosnąć mała dziewczynka. Calineczce zatem już zawczasu wyznaczono życiowy cel - ma być pocieszeniem dla mamy, czymś co nada sens jej pustej egzystencji. Żyje zatem nie dla siebie, a dla kogoś. To jarzmo towarzyszy jej losom cały czas. Czarna rozpacz wdzięcznie upostaciowiona przez Śmierć-Urszulę Pietrzak przypomina, że taka motywacja zamiast ukoić samotność sprawia, że staje się on