Już nie klezmerski, ale jazz na światowym poziomie, w wykonaniu znakomitych instrumentalistów, towarzyszył wyśpiewanym przez André Ochodlo tekstom.
Nie było typowej muzyki klezmerskiej, choć został nastrojowy mrok i właściwy teatrowi Atelier klimat pełen poezji i zadumy. Każdy utwór poetycki wybrany przez wykonawcę do recitalu "Mayne teg" stanowił małą liryczną historię z życia ludzi, którzy doświadczyli wygnania i poczucia osamotnienia w obcym kraju. Jednym z najpiękniejszych, bo pewnie najbliższym wrażliwości pieśniarza, okazał się wyjątkowo spokojny i wyciszony utwór Schmuel Jakob Imbera "Moje dni". O dniach, które "znikają jak fale, co ku brzegom szły, i jak dziewczyny do tańca idą" śpiewał z natchnieniem Ochodlo, a towarzyszący mu The Jazzish Quintet, a zwłaszcza Martin Reiter przy fortepianie, wydawali się wtórować emocjom aktora. Muzyka Marka Czerniewicza śmiało posługiwała się motywami z wiedeńskich utworów muzyki poważnej - Schuberta, Straussa, ale zdecydowanie dominowały w niej współczesne brzmienia i jazzowe jam session. Kompilacje nie zawsze współgrały ze sobą i czas