"Makbet" w reż. Marcina Libera w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Jacek Sieradzki w Zwierciadle.
"Życie jest opowieścią idioty, pełną wrzasku i wściekłości, a nieznaczącą nic" - mówi Szekspir w "Makbecie", w szczecińskiej inscenizacji idiotę zmilitaryzowano. Świat jest przepychanką umundurowanych mężczyzn z prowincjonalnych koszar, zaprutych tanim piwem, słuchających Black Sabbath, a nucących "Chabry z poligonu", recytujących bezmyślnie "rycerskie" frazesy, zapatrzonych w swoje pożal się Boże kariery i potrafiących dla nich zabić wszystkich i wszystko. Kobiety, jeśli nawet lepsze, nie są tu istotne. Na pokuszenie stado samców wodzi wiedźma Hekate (świetna Anna Januszewska), strugająca cały wieczór deski na ich trumny; trzy umazane krwią wiedźmy wiją się w rzeźnickich terrariach w głębi sceny, przesłanianych czasami komiksowym transparentem z obrazem wojny. Można się zżymać, że Marcin Liber, całą inscenizację zamieniając na taki właśnie rodzaj militarnej panoramy, nie zdobył się na - lekkie choćby - pokomplikowanie wizerunkó