Pomysł był interesujący. Po serii odbywanych niemal bez publiczności premier w Teatrze im. Stefana Żeromskiego, jaskółką zmian miała być niedzielna premiera "Wyzwolenia" Stanisława Wyspiańskiego, na którą zaproszono maturzystów z kieleckich szkół średnich. Cóż, kiedy licealiści wzięli przykład ze starszych widzów i frekwencja była, no powiedzmy średnia. Po przedstawieniu miała się odbyć dyskusja. Wiadomości tej nikt ani przed, ani po spektaklu nie potwierdził, ale i nie zdementował, spora część widzów nie pobiegła więc po opadnięciu kurtyny do szatni. Ci, którzy zostali na górze, dowiedzieli się od portierki, że to już koniec - "proszę zejść na dół, bo gasimy światło". Na dole szatniarki prosiły o szybsze odbieranie płaszczy. Nikt, łącznie z reżyserem, nie wiedział ani kto ma się zająć organizacją dyskusji, ani gdzie się ona ma odbywać. Widzowie poszli więc do domu. Okazuje się, że jedynym sposobem na to, by w gmachu
Tytuł oryginalny
Jaskółka, której... nie było
Źródło:
Materiał nadesłany
Echo Dnia nr 33