Przez wiele lat aktor ten kojarzył mi się z sylwetkami herosów, bohaterów naszych romantycznych arcydram. Materiał tekstowy kusi zawsze w tych rolach aktora do eksplozyjnych wybuchów namiętności, do wokalnych popisów, kiedy to fraza niesie głos aktora ku coraz większym ekscytacjom, układa się sama w melodię, zachęca do tego, by bić spiżem w zasłuchane rzędy widowni. Jasiukiewicz ulegał tym pokusom: w "Mazepie", w "Śnie srebrnym Salomei", w "Dziadach". Zapewne, było mu tym łatwiej, że głos już z natury podzwania mu metalem, a i pobudliwość uczuciowa zdaje się być jedną z ważkich cech jego scenicznego temperamentu. I kiedyś zobaczyłem go w radzieckim dramacie o rewolucji. Rzecz była o czerwonej flotylli, autor bodajże Prut, wrażenie ze sztuki nie musiało być najmocniejsze, skoro zatarło się całkowicie podczas tych lat kilku. A Jasiukiewicza pamiętam. Grał epizod czerwonogwardzisty, jedna maleńka scenka, zagrana jakże sz
Tytuł oryginalny
Jasiukiewicz
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura nr 25