- "Uwiedzeni" to opowieść o ideologiach. A ja boję się ideologii, brzydzę się nimi. Bo są zaprzeczeniem wolności - mówi reżyser Jarosław Tumidajski, przed jutrzejszą premierą w Parku Kulturowym Faktoria w Pruszczu Gdańskim. Spektakl grany będzie następnie na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie.
Łukasz Rudziński: W jednym spektaklu mieścisz teksty odległe od siebie kilkadziesiąt lat, autorów z dwóch różnych epok? Skąd takie właśnie zestawienie? Jarosław Tumidajski: Pierwotnym pomysłem była realizacja "Małżeństwa z kalendarza". Po jakimś czasie pomyślałem jednak, że to zbyt mało i do Bohomolca dorzuciłem "Cudzoziemczyznę" Fredry. To zestawienie wydało mi się po prostu inspirujące. To ciekawe, że autorzy na przestrzeni epok wpisują się w podobny, przecież błahy, schemat komediowy, w istotne rozważania o polskiej tożsamości, że kontynuują pewną tradycję teatralną. A tradycja to coś, o czym polski teatr coraz bardziej zapomina i tym samym traci kontakt z przeszłością, z jej kulturą słowa. To chyba ważne, żeby pamiętać, że coś już było, że ktoś już podjął tematy, które nas zajmują. Nie oznacza to jednak, że klasyczne teksty muszą być wystawione w sposób zachowawczy. Podoba mi się taki miks dawnych tekstów i wsp�