- Paradoksalnie, jeśli chodzi o całą ESK, najmocniej w mojej pamięci pozostaje ceremonia "Przebudzenie", mimo wpadki z kuną i nie najlepszej dramaturgii. Zapamiętam jednak na pewno emocje, radość i tłumy na ulicach Wrocławia. Podobne uczucia wywołał u mnie koncert Davida Gilmoura - to tyle jeśli idzie o wydarzenia spoza teatralnego programu - mówi Jarosław Fret, kurator ds. teatru ESK 2016.
Udała nam się bez wątpienia Olimpiada Teatralna, która była w planach od samego początku - tu jedynym wyjątkiem był odwołany "Proces" Krystiana Lupy, zamiast którego zobaczyliśmy "Wycinkę". Mówię o tym z żalem, bo niezrealizowany spektakl mógł stać się elementem walki o Teatr Polski, w którym bez wątpienia wydarzyło się coś bardzo niedobrego, czego konsekwencje wciąż następują. Chciałbym, żeby Dolnośląska Platforma Teatru wracała jako idea, żeby udało się kontynuować program samoformacji aktorskiej, który jest w stanie zatrzymać w mieście i przy teatrze młodych artystów. Mam nadzieję, że to się uda. Będę o to walczył. To, co jest sukcesem całej ESK, to wielkie liczby, które - jak się okazało - nie są wcale magią, ich potęga działa. Okazuje się, że nawet po przejściu przez ten cały rok wypełniony atrakcjami, można pozostawać w głodzie i niedosycie, co jest dowodem na to, że kultura jest nie do przejedzenia, że nie d