- Rosjanie czasów Dostojewskiego w knajpach dyskutowali o Bogu, o diable, o cierpieniu, o miłości. Byli gotowi się o to bić. Jak mi dziś brakuje takich knajp! - mówi JANUSZ OPRYŃSKI, reżyser "Braci Karamazow" w Teatrze Provisorium w Lublinie.
"Bracia Karamazow" w teatrze dzisiaj... Dlaczego? Provisorium znowu prowokuje? - Czytałem kiedyś "Rozmowy z Jerzym Nowosielskim" Zbigniewa Podgórca. Autor pyta malarza, dlaczego Dostojewski jest ciągle dla niego ważny. A on: - Z głodu duchowego. Zapożyczyłem od niego nie tyle tę odpowiedź, ile postawę. Dostojewski towarzyszył mojemu pokoleniu. Upijaliśmy się przy Dostojewskim, leczyliśmy przy nim kaca. Mój kolega, aktor, przyswoiwszy sobie co nieco, wcielał się w Smierdiakowa, wchodził pod stół i nie chciał wyjść. Takich historii mógłbym sporo opowiedzieć. Dostojewski należał do naszych lektur zbójeckich, mówiliśmy "Braćmi", już nie wspomnę o wierszu Czesława Miłosza: "Nad Nitra z osowiałą twarzą zasiedli Bracia Karamazow"... Było coś niezwykle ujmującego w tej lekturze. Ale wiem, że to trochę szalone i bezczelne przedsięwzięcie. W latach 70. grywało się często Dostojewskiego, ówczesne interpretacje były zdecydowanie odmienne od d