- Moim zdaniem, teatr kiedyś zajmował się poważniejszymi sprawami. A może inaczej, ludzie teatru poważniej do tych spraw podchodzili. Życie codzienne nie wchodziło frontowym wejściem. Dzisiaj mam poczucie, że pewne rzeczy z tandetnego serialu przenoszone są do teatru - mówi Janusz Nowicki, aktor Teatru Dramatycznego w Warszawie.
Mówi o sobie, że jest człowiekiem towarzyskim, ale z natury jest cholerykiem. Swojego zawodu nie traktuje jaki kariery. Skąd czerpie nadwyżkę energii życiowej i jak często Janusza mylą z Janem? Dużo ma pan pracy w teatrze? - Sporo. Im człowiek starszy, tym mu się wydaje, że więcej jest tej roboty. Jestem zadowolony, ponieważ zawsze lubiłem pracować i dzięki temu ubywa mi problemów, które mi się po głowie kołaczą. De iure jestem na emeryturze, ale de facto jestem w teatrze na etacie. Udaje cały czas, że jestem człowiekiem zaangażowanym, emerytura jest przy okazji. Emeryci w większości podkreślają, że nie mają na nic czasu. - Naczytałem się trochę o emerytach siedzących i przestraszyła mnie ta wizja, dlatego odpycham od siebie tę rzeczywistość. Ceni pan sobie prywatność? - Jest pewna sfera mojego życia, z którą się nie dzielę z przypadkowymi ludźmi. Zdecydowanie obca mi jest modna ostatnio tendencja wkładania prywatnyc