Trzynaście lat temu, na dwa tygodnie przed ogłoszeniem stanu wojennego, ceniony warszawski prozaik i dramaturg, a także playboy - Janusz Głowacki wyjechał do Londynu na premierę swojej sztuki "Kopciuch". Tam zastał go 13 grudnia '81. I to był powód trwałej emigracji utalentowanego literata. Po kilku miesiącach Głowacki przeniósł się do Nowego Jorku i postanowił zrobić karierę amerykańskiego pisarza. Zdawał sobie od początku sprawę, że to będzie piekielnie trudne, bo do USA codziennie przyjeżdża z taką myślą kilka tysięcy artystów różnych branż, a tylko bardzo nielicznym udaje się "przebić" przez mur tamtejszych układów zawodowo- towarzyskich. Popularny nad Wisłą "Głowa" miał sporo szczęścia, ale nie od dziś wiadomo że szczęście sprzyja naprawdę dobrym! To szczęście polegało na tym, iż jego pierwszą emigracyjną sztukę sceniczną pt. "Polowanie na karaluchy" przeczytał sam Arthur Miller, klasyk amerykańskiego pisarstwa teatr
Tytuł oryginalny
Janusz Głowacki i jego dramat
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Opolska nr 49