W świecie widowisk zagościła nowa forma spektaklu: monodram informacyjny. Jak tak dalej pójdzie, będzie to jedyny rodzaj przedstawienia na stołecznych scenach. Lżej, taniej, szybciej i śmieszniej: taki teatr z pewnością się zwróci - o konflikcie między Grażyną Szapołowską a Janem Englertem pisze Jan Klata w Tygodniku Powszechnym.
Była sobie etatowa artystka Teatru Narodowego - Grażyna Szy. Przemykała się przez scenę, z sukcesem grając samą siebie, zrazu nikomu nie wadząc, aż tu nagle otrzymała intratną propozycję misyjnego oddziaływania na miliony publicznych telewidzów z jakże komfortowej i niekłopotliwej pozycji żurora jakiegoś szansonowatego teleturnieju. Nie dziwota przeto, że popularna (niegdyś) aktorka zdecydowała się zdyskontować swą znaną (wciąż jeszcze) twarz w chętnie oglądanym (zdaje się) programie Publicznej. Trzeba utwardzać elektorat, może jakiś sponsor się zlituje i zaoferuje reklamę. Więc pędem w sobotę wieczorem na Woronicza. A że dokładnie o tej samej porze artystka ma zobowiązania wynikające z etatowej umowy o pracę w teatrze (Narodowym) ? No, przecie zapowiadała wielokrotnie, że na spektakl nie przyjdzie, bo ma zajętość, bo jej Publiczna koliduje, zapowiadała głośno, w garderobie i w bufecie, ale najwidoczniej dyrekcja Narodowego podeszła