Mocna jest pierwsza część jego inscenizacji. Przysypana gruzami scena tonie w dymie. Zachwyca Anna Dymna w roli Klitajmestry. Druga część spektaklu rozpływa się w konwencji glamrockowej, pełnej świateł, seksu i czystego popu. Ginie gdzieś psychologiczna głębia postaci.
Początek można śmiało nazwać wybitnym. Jest tu dramatyzm gestów, spojrzeń, słów, są rzucane od czasu do czasu gorzkie, acz zabawne kwestie, które wciągają i każą zastanawiać się, kto jest winny, a kto jest od winy wolny. Oto zwycięzca Agamemnon wraca z wojny trojańskiej do domu tylko po to, by zginąć z ręki żony i jej kochanka. Już sama rozmowa między małżonkami, którzy nie widzieli się przez ponad dekadę, obrazuje emocjonalną pustkę obojga. Ich słowa są tak martwe jak scenografia. Kilka późniejszych scen: przerażająca wizja Kasandry, jej jęki, skowyty, poszczególne słowa klucze o mocy gromu: "krew", "rodzice", "mord". Klitajmestra w zakrwawionej sukni ślubnej z siekierą w ręku... Od początku zdaje się, że każda postać oczekuje powrotu tytułowego bohatera, Orestesa, syna Agamemnona. Gdy wreszcie ten pojawia się na scenie, nastrój wyczekiwania pryska. Zamiast antycznego bohatera przed widzami staje bezwolny chłoptaś, otulony w p