- Uwagi Krystiana dotyczą z reguły całości, wszystkich aktorów. Bywają bardzo okrutne. Nie daj Boże, kiedy Lupa pokaże czy zacytuje wybraną scenę - jest wybitnym aktorem, obnaża bezwzględnie wszystkie nasze niedoskonałości - mówi Jan Frycz w rozmowie z Michałem Smolisem w miesięczniku Teatr.
MICHAŁ SMOLIS W ostatnich latach niechętnie podejmował się Pan nowych zadań w teatrze. Dopiero w tym sezonie przygotował Pan dwie nowe premiery w Teatrze Narodowym: "Burzę" Williama Szekspira w reżyserii Pawła Miśkiewicza i "Jak być kochaną" wg Kazimierza Brandysa, przedstawienie Leny Frankiewicz, gdzie zagrał Pan Wiktora. Ten bohater jest tylko punktem odniesienia dla kobiecej narracji, dopełnieniem postaci Felicji. Nie buntował się Pan przeciwko takiemu ustawieniu tej relacji? JAN FRYCZ Wykonuję polecenia reżysera. Jestem etatowym aktorem Teatru Narodowego i mam zobowiązania wobec tej sceny. SMOLIS Pokutuje o Panu opinia jako trudnym partnerze dla reżyserów, a Pan próbuje mnie na wstępie przekonać, że jest uległy jak owieczka. FRYCZ Podczas prób "Miłości na Krymie" w Teatrze Narodowym w reżyserii Jerzego Jarockiego na każdej stronie egzemplarza pisałem sam dla siebie: "Nie dyskutuj". Teatr w Polsce od wielu lat jest teatrem reżyserów, nie ma w