Polityka władz wobec stołecznych scen to jeden wielki teatr absurdu. A chcieliśmy być kulturalną stolicą Europy - pisze Jan Bończa Szabłowski.
Kiedyś do Warszawy przyciągano najlepszych twórców z kraju i starano się, by każdy z teatrów zachował swą specyfikę i odrębność.Teraz nikomu z decydentów na tym nie zależy. Zdjęcie mrocznego Wojciecha Malajkata opatrzone napisem "Zbrodnia z premedytacją" reklamujący nową dzisiejszą premierę w Polonii złośliwcy mogliby odebrać jako ostry komentarz do przemian, które ten ceniony i lubiany aktor przeprowadza w teatrze Syrena. Rekomendowany przez Barbarę Borys-Damięcką na dyrektora Syreny Malajkat ku zaskoczeniu sympatyków i bywalców sceny przy Litewskiej postanowił zerwać z przeszłością tego teatru. Dał do zrozumienia, że bardziej niż Jurandot czy Gozdawa i Stępień w poszukiwaniach artystycznych przyświecać mu będzie duch Jerzego Grzegorzewskiego. Duch Grzegorzewskiego na razie się nie objawił, a rezygnacja ze spektakli muzycznych czy rewiowych na rzecz realizowanych z różnym powodzeniem przedstawień typu "Skazani na Shavshank" czy "Pr