Sześciusetstronicowy wybór listów Jana Błońskiego i Sławomira Mrożka to księga błyskotliwa, mądra, przejmująca, zaskakuje bogactwem tematów, skojarzeń i PRL-owskich migawek. Korespondencja obejmuje lata 1963-96, ale najbardziej intensywny jej potok przypada na lata 1963-66, kiedy obydwaj pisarze żyli w Europie Zachodniej na paszporcie polskim, Mrożek we Włoszech, Błoński we Francji - pisze Ewa Zarzycka-Berard w Zeszytach Literackich.
Niesłychane napięcie tej wymiany listów wynika najpewniej z wiszącej nad nimi gilotyny paszportów i wiz. Podstawowe pytania o tożsamość, kulturę, filozofię życiową muszą być przemyślane, przedyskutowane i wyeksperymentowane, zanim skończy się PRL-owska przepustka. Oczywiście, twórczość i literatura zajmują również dużo miejsca, ale jest to w jakimś sensie sprawa wtórna, pochodna wobec podstawowych kwestii określenia siebie i otaczającego świata, które rozpatrzyć można tylko z dala od Polski i cenzury. Żeby się nie zagubić w gąszczu tej korespondencji, by nie dublować, ale też i nie ignorować świetnej przedmowy Tadeusza Nyczka, wybrałam dwa wątki - polskości i komunizmu - które, wydaje mi się, odczytuje się dzisiaj nieco inaczej niż w momencie pojawienia się książki. To prawda, że od 2004 roku minęło zaledwie trzynaście lat, lecz dużo wskazuje na to, że weszliśmy w nową spiralę dziejów, o której galicyjska historyczna mądro