"Na moje oko mamy raczej zachodnie aspiracje i raczej wschodnie zwyczaje. To się w nas od wieków ze sobą mocuje". Rozmowa z reżyserem i dyrektorem krakowskiego Starego Teatru Janem Klatą o pięknie zmagania się Polaków z własną tożsamością.
Jacek Żakowski: Po Krakowie chodzi pan kanałami czy idzie pan na Rynek i bierze na klatę? Jan Klata: - Rynku raczej unikam. Już w czasie studiów zauważyłem, że tam się zawsze spotka kogoś, kogo akurat najbardziej nie chce się spotkać. Jacek Żakowski: Podchodzą? Jan Klata: - Podchodzą. Bywa nerwowo. Ale bywa też sympatycznie. Jacek Żakowski: Żywe społeczeństwo. Jan Klata: - Krewkie. Żywotnie zainteresowane problematyką totemu i tabu. Koledzy z zagranicy zazdroszczą. Szwajcarzy zazdroszczą. Niemcy zazdroszczą. U nich 25 lat temu tak było. Mówią, żeby się tym cieszyć, bo to nie potrwa długo, zanim wszystkim wszystko będzie obojętne. Teatr zwłaszcza. Tym, którzy nieprzyjemnie podchodzą, idzie nie o teatr, tylko o "dywersyfikację polskiej tożsamości", którą pan ogłasza. - Może o zbyt żwawe trawienie naszego kulturowego dziedzictwa. Podawanie narodowego banału w wątpliwość. Może nawet po to, żeby na końcu te wartości wzmocnić, ale na pe