- "Made in Poland" pokazuje, jacy jesteśmy, ale nie daje odpowiedzi, co z tym zrobić. Bardzo lubię nieoczywiste, niejednoznaczne, drapieżne kino. Ten film to jak szybki punkowy kawałek. Po pierwszym przesłuchaniu wydaje się bezcelowym hałasem. Przy drugim i trzecim słychać w nim kilka przeplatających się melodii - o swoim filmie mówi Przemysław Wojcieszek, reżyser, dramaturg i scenarzysta.
Rozmowa z Przemysławem Wojcieszkiem [na zdjęciu], reżyserem teatralnym i filmowym, dramaturgiem i scenarzystą: Gratuluję - filmowe "Made in Poland" wreszcie skończone. - Tak, po roku obsuwy. Przez chwilę była nawet groźba, że się nie uda i wszystko przepadnie - pierwszy producent zbankrutował i przez kilka miesięcy staraliśmy się o przeniesienie praw z jednej firmy na drugą. Dziś widzę, że paradoksalnie ten przestój miał swoje dobre strony. Dzięki niemu "Made in Poland" dojrzało. To najbardziej dopracowany i najbardziej przemyślany film, jaki zrobiłem. Nie ma w nim ani jednego przypadkowego elementu. Nad czym Pan tak myślał? - Bardzo chciałem odejść od konwencjonalnego kina i zrobić coś, co będzie wieloznaczne. Przed rozpoczęciem zdjęć mówił Pan, że chce zrobić brudny, punkowy film o jakim zawsze marzył. Udało się? - "Made in Poland" jest czarno-biały, na maksa brudny i punkowy, połamany, dziwny, bardzo szybki, agresywny, opowi