"Jajo węża" w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Szymon Spichalski w serwisie Teatr dla Was.
Jeden z filmów Ingmara Bergmana nosi tytuł ,,Z życia marionetek". Ta intytulacja mogłaby się odnieść właściwie do każdej produkcji tego reżysera. Kino Szweda ma w sobie coś z Artaudowskiego ,,teatru okrucieństwa". Bohaterowie ,,Persony", ,,Fanny i Alexandra" czy ,,Scen z życia małżeńskiego" zostają ukazani jako jednostki zależne od jakiegoś fatum. Dochodzi u Bergmana do zderzenia indywiduum z czynnikami zewnętrznymi: biologią, historią, społeczeństwem. Tworzy się w ten sposób przeciwieństwo, które staje się zasadą naszego człowieczeństwa. Spektakl Bogajewskiej wyrasta z tego dysonansu. Reżyserka łączy konwencję bergmanowskiego pesymizmu z jarmarcznością. Stanowi to nawiązanie do średniowiecznych fars, gdzie fasada śmiechu miała pomóc ludziom w radzeniu sobie z lękiem przed śmiercią. Oczom widzów ukazuje się trupa wędrownych błaznów, ciągnąca za sobą wóz z umieszczoną na nim sceną pudełkową. Charakterystyczna cyrkowa muzyka