- W tym roku [w konkursie Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej] po raz pierwszy od lat pojawiły się komedie. Ale też inne sztuki gatunkowe, np. thrillery. Zaskoczeniem był temat polski, społeczny - mówi Jerzy Stuhr w rozmowie z Maria Malatyńską w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Zrezygnujmy na chwilę z polityki - porozmawiajmy o teatrze i filmie. Chociaż tu też wchodzi polityka. Jeśli pojawiają się oficjalne wskazania, że sztuka ma być tylko historyczna i narodowa. Cokolwiek by to miało znaczyć. Zawsze lepiej wiedzieć. Jak jest w tej chwili? - Miałem nie tak dawno dwa pouczające doświadczenia. Jedno dotyczyło teatru, a drugie kina. To pierwsze, odnoszące się do sztuk teatralnych, to mój doroczny udział w kapitule Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej, przy konkursie "Raport" Jacka Sieradzkiego. Jestem w tej kapitule chyba najstarszy stażem, więc tym bardziej widzę, że propozycje autorskie zmieniają się wyraźnie. Np. w tym roku po raz pierwszy od lat pojawiły się komedie. Ale też inne sztuki gatunkowe, np. thrillery. Przydzielamy tylko jedną nagrodę, 70 tysięcy złotych, więc rzecz jest atrakcyjna. Zaskoczeniem był temat polski, społeczny. Parę lat temu byłyby w tym miejscu "bebechy", grzebanie się w kompleksach, egzystencja