Podobno przed laty, kiedy Erwin Axer przymierzał się do wystawienia "Snu nocy letniej" na deskach warszawskiego Teatru Współczesnego, stwierdził, że niestety, scena ta "ma za mało powietrza". A jednak wbrew tej pesymistycznej prognozie nowy szef "Współczesnego" pokusił się o zrealizowanie w tak skromnych warunkach dzieła Szekspira. Co by powiedzieć pozytywnego o tym spektaklu, to jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że mistrz Axer miał rację. Przez cały czas bohaterowie "Snu" jakby tłoczą się w co raz to innej kolejce, niemal potykają o siebie i depczą po piętach. Sprawa przy tym paradoksalna - scena jest niemal pusta, jedynym elementem scenografii jest właściwie drewniany pomost. Niestety, nie tylko brak przestrzeni przyczynił się do tego wrażenia, Niezbyt fortunne wydają się również renesansowe kostiumy bohaterów - bufiaste, ciężkie, ciemne, ograniczające w widoczny sposób ruchy aktorów (szczególnie w scenach z elfami). Brak wdzięku i lekko�
Tytuł oryginalny
Jak ze złego snu
Źródło:
Materiał nadesłany
Sztandar Młodych nr 51