"Kobieta, która ugotowała męża" w reż. Tomasza Obary w Teatrze Polskim w Szczecinie. Pisze Katarzyna Stróżyk w Kurierze Szczecińskim.
"Kobieta, która ugotowała męża" ma z pozoru mocne podstawy, by być dobrą komedią. Jest małżeński trójkąt, zabawne dialogi i sytuacje, zamiana ról i finał, na który się czeka. Gdzieś po drodze coś jednak przestaje grać. Spektakl, na postawie tekstu Debbie Isitt, wystawił Tomasz Obara. Premiera miała miejsce w czwartek, w szczecińskim Teatrze Polskim, na małej scenie. Zaczyna się bardzo dobrze: na proszonej kolacji spotykają się mąż oraz jego dwie żony - była i aktualna. Atmosfera jest elektryzująca, obie panie nie szczędzą sobie drobnych uszczypliwości, mężczyzna z kolei bardzo stara się pełnić rolę bufora. Nie jest to proste - zanim Ken zostawił Hilary dla młodziutkiej Laury, spędził z nią 19 lat. Wzorce z jednego małżeństwa próbuje teraz przenosić do drugiego, wymagając od Laury, by stała się idealną kurą domową. Gdy ta się buntuje, Ken znów zbliża się do Hilary. Nie wie jednak, że była żona zaplanowała okrutną zem