- Większość aktorów tego zespołu nie ma korzeni żydowskich. Zainteresowało mnie to, jak kształtują swoją tożsamość ludzie, którzy co wieczór wychodzą na scenę Teatru Żydowskiego? Chciałam się dowiedzieć, kim oni są, skąd pochodzą, jaka jest ich przeszłość. Jak wygląda zderzenie ich pochodzenia z miejscem, w którym pracują, gdzie właściwie muszą nałożyć na siebie całkiem nową, czasem zupełnie obcą tradycję? - mówi reżyserka Anna Smolar przed premierą w Teatrze Żydowskim w Warszawie.
Olga Byrska: Co zainspirowało Was do wybrania mikrospołeczności, jaką są aktorzy żydowscy? Dlaczego nie mężczyźni żydowscy, dlaczego nie kobiety żydowskie? Anna Smolar: Gdy dostałam propozycję zrobienia spektaklu w Teatrze Żydowskim, odczuwałam pewien dyskomfort. Przychodzę do teatru, którego w ogóle nie znam i do którego nigdy nie chodziłam. Reprezentuje on jednak coś bardzo silnego i zajmuje symboliczne miejsce nie tylko na mapie teatralnej, ale przede wszystkim na mapie kultury żydowskiej - tak dzisiaj, jak i kiedyś. Pomyślałam, że chciałabym poznać ludzi, którzy dziś pracują w tym szczególnym miejscu. Wyobrażałam sobie, że siłą rzeczy reprezentują paradoksalną sytuację walki o kulturę żydowską w miejscu, gdzie Żydów właściwie nie ma. Oczywiście, to bardzo skrótowy zarys sytuacji - niedawno, przy okazji otwarcia Muzeum Historii Żydów Polskich "Newsweek" ogłosił "powrót Żydów", mówi się też o "modzie" na bycie Żydem. Jednak