Dla zwolenników niczym nieograniczonej wolności słowa i ekspresji artystycznej mam propozycję przeprowadzenia prostego eksperymentu myślowego - pisze Tomasz P. Terlikowski w Rzeczpospolitej.
Niech termin "Golgota" w tytule "Golgota Picnic" zastąpią oni nazwiskiem pewnej znanej osoby publicznej, która ostatnio zmieniła barwy klubowe, a wcześniej rzekomo zmieniła również co innego, ale o tym zabrania mi mówić sąd. A później niech w usta tej osoby, odgrywanej na scenie przez dość obrzydliwie ucharakteryzowanego aktora, włożą słowa, że całe zło na ziemi spowodowane jest właśnie przez nią, że ludzie bzykają swoje dzieci i mordują je, bo inni ludzie pokazywani są w taki sposób... Potem zaś ktoś dodałby, że osoba ta jest terrorystą i fanatykiem. Wszystko to oczywiście byłoby podlane sosem artystowskim: goli faceci tarzaliby się w śmieciach, a jakiś facio zagrałby - oczywiście goły - na pianinie "Wariacje goldbergowskie". Jakoś nie mam wątpliwości, że takie przedstawienie nie znalazłoby obrońców. TR Warszawa, Stary Teatr w Krakowie i dziesiątki innych placówek nie urządzałyby jego czytań, a minister kultury nie przekonywał